Zanzibar

Co wiedzieć przed wyjazdem na Zanzibar

1.   Walutą w Tanzanii jest szyling tanzański. Złotówka to około 575 szylingów (dane na marzec 2020).

Co zobaczyć na Zanzibarze

Najlepsze i najciekawsze atrakcje Zanzibaru.

1.  Warto zabrać ze sobą dolary i na miejscu wymienić na szylingi. Trzeba uważać, czy dostaniemy odpowiednią kwotę (nie tylko przy wymianie, ale wszędzie), ponieważ pieniądze są o dużych nominałach i można się pomylić. Przygotujcie się też na to, że po wymianie Wasz portfel będzie pękał w szwach od ilości banknotów.

2.  Bankomaty są bardzo rzadko spotykane, są raczej w większych miastach jak Stone Town. Przy naszym hotelu w wiosce Uroa nie było żadnego (dane na luty 2018).

3.   Transport publiczny bardzo różni się od transportu w Europie, a nawet w Azji. Moim zdaniem jest dużo gorszy i trudniejszy do złapania, aczkolwiek na pewno jest to ciekawe doświadczenie. Jako, że na Zanzibarze byłam jeszcze (niestety) z biurem podróży, nie miałam okazji pojeździć lokalną komunikacją. Charakterystycznym rodzajem transportu na wyspie są busiki „z paką” zwane dala-dala. Chcieliśmy nawet raz złapać takiego, ale w wiosce nie było żadnych rozkładów, przystanków, tylko nieraz widzieliśmy jak przemyka.

4.   Jak się poruszać po wyspie? Nie testowałam transportu publicznego (ponieważ prawie go tam nie było w naszej wiosce).
-Jeśli wyjeżdżasz z biura podróży, oferuje ono na miejscu wycieczki w różne fajne miejsca. O nic się nie martwisz, małe autobusiki, najczęściej klimatyzowane, z przewodnikiem, dowiozą Cię do celu i z powrotem do hotelu. Ja zapewne więcej na taką opcję się nie skuszę, ponieważ nie przepadam za takim sposobem podróżowania, ale nie twierdzę, że nie ma on plusów. Za takie wycieczki zapłaci się więcej niż za wycieczki organizowane przez lokalsów.
-Wycieczki organizowane przez lokalsów. My z nich nie korzystaliśmy, ale teraz już bym raczej przekonała się do nich, niż jechała z wycieczką z biura. Są dużo, dużo tańsze, można się targować. Znajdziecie ich wszędzie, a raczej oni znajdą Was. Na plaży od razu będą Cię zaczepiać i proponować wycieczki. Najpierw płaci się zaliczkę, a na drugi dzień podczas wycieczki całość. Nie wiem jak z jakością takich wypraw z nimi, ale ludzie z hotelu byli zadowoleni.
-Można wynająć samochód. Cena za dzień nie jest wysoka, jednak my się na tą opcję nie zdecydowaliśmy, ze względu na ruch lewostronny, w dodatku bardzo szalony oraz łapówkarstwo.

5.  Wjazd i pobyt. Polecam wpisać w wyszukiwarkę „Tanzania msz”. Na rządowej stronie gov macie rzetelne i aktualne informacje dotyczące wjazdu, szczepień, bezpieczeństwa.

6.   Polacy potrzebują wizy. Można ją uzyskać na lotniskach na Zanzibarze, Dar es Salaam i Kilimandżaro po przylocie. Koszt wizy turystycznej jednokrotnego wjazdu ważnej przez 90 dni to 50 dolarów.

7.   Szczepienia. Jeśli lecimy na Zanzibar z Polski lub krajów, gdzie nie ma żółtej febry, nie trzeba pokazywać żółtej książeczki, która jest dokumentem potwierdzającym, że jesteście zaszczepieni przeciw żółtej febrze. Natomiast, jeśli mieliście 12-godzinną przesiadkę w kraju, w którym żółta febra jest endemiczna, musicie mieć taką książeczkę. Również osoby przybywające na Zanzibar z Tanzanii lądowej lub odwrotnie, muszą mieć książeczkę.

8. Bezpieczeństwo. Ja osobiście czułam się na Zanzibarze bardzo bezpiecznie. Nie miałam żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Ludzie, których spotykałam byli uśmiechnięci i pomocni. Należy uważać na bazarze w Stone Town na kieszonkowców i naciągaczy. W tłumie ludzi można nie poczuć jak ktoś nam coś wyciąga. Lepiej też nie chodzić po zmroku nigdzie. Jak wszędzie, zawsze może się przytrafić coś złego niestety. Był przypadek napaści w pokoju hotelowym na pewną parę z Polski w celu rabunkowym.

    Na Zanzibarze jest bieda. Może nie widać tego będąc w pięknym hotelu, ale już poza jego murami to naprawdę widoczne. Ważna uwaga i prośba (od lokalsów i rodziców dzieci) aby nie dawać dzieciom pieniędzy, które często chodzą za turystami i wołają „one dollar!” Przez to, dzieci zamiast chodzić do szkoły i się uczyć wolą spędzać dnie na plaży, czy innych miejscach turystycznych z myślą o szybkim zarobku. „Karamella” wołają, gdy chcą słodycze. Biorąc pod uwagę to, że nie ma tam powszechnej i dobrej opieki dentystycznej, niestety i częste jedzenie słodyczy nie będzie dla nich zdrowe. Jeśli chcemy już coś przywieźć dzieciom, lepiej przywieźć im bloki do rysowania, kredki, czy długopisy, będą z nich bardzo zadowolone. 

Wioska Uroa

Wiele osób mieszka w strasznych warunkach, nieraz nawet nie w domach tylko w jakichś prowizorycznych zabudowach z blachy przysłoniętych parawanem. Jednak mieszkańcy są zawsze pogodni i uśmiechnięci. Bardzo wzruszyła mnie wizyta u pewnej rodziny. Odeszliśmy trochę od tej głównej wioski w jakąś łąkę. Pewnie mało turystów tam chodzi, ponieważ dzieci przyglądały się nam z zaciekawieniem i nie wołały „one dollar”. Była tam dwójka lub trójka dzieci, mężczyzna i dwie kobiety. Zawołali nas gdy byliśmy w pobliżu, dali nam stołeczki i usiedliśmy z nimi przez chwilę. Opowiadał łamanym angielskim, że nie mają wiele, ale cieszą się z tego, co mają, pokazując przy tym na okolicę. W plecaku miałam bloki rysunkowe i kredki oraz kilka dziecięcych ubranek. Dałam je dzieciom. To było wspaniałe zobaczyć ich uśmiechnięte buzie.

1.   Charakterystycznym zwrotem jest słowo „jumbo” oznaczające „cześć”, powitanie oraz „hakuna matata”, czyli nie ma problemu! Nie zdziwcie się jak obce osoby na ulicy będą się do Was uśmiechać i cały czas „jumbować” 😀

2. Kiedy jechać? Najlepsza pogoda jest w styczniu, lutym, czerwcu, lipcu, sierpniu i wrześniu, ponieważ wtedy jest pora sucha i pada najmniej. Temperatury są wysokie a wilgotność powietrza bardzo duża (koszulka schła mi 3 dni na balkonie). Jest to klimat podrównikowy wilgotny. Trzeba pamiętać o nakryciu głowy (zwłaszcza około południa). Można spodziewać się temperatur około 30/32 stopni. Natomiast w nocy od oceanu wieje chłodniejszy wiatr, przez który często leciałam po bluzę.

3. Charakterystyczne są przypływy i odpływy oceanu, zmieniające się podczas dnia. Podczas przypływu ocean może pochłonąć całą plażę.

4.   Uwaga na jeżowce! Jest ich sporo w oceanie. Polecam zabrać ze sobą buty do wody, najlepiej całe gumowe.

 

5.   W hotelach często można spotkać masajów. Są to rdzenni mieszkańcy Tanzanii lub Kenii. Noszą czerwone charakterystyczne stroje i często pracują jako obsługa i ochrona hoteli.

1. Pijcie tylko wodę butelkowaną, ponieważ woda z kranu, czy innego pochodzenia może wywołać rewolucje żołądkowe. Warto unikać też lodu w napojach, bo może być on zrobiony z wody niewiadomego pochodzenia. Należy dbać o higienę i myć owoce przez zjedzeniem.

2.  Tanzania jest krajem muzułmańskim, lecz nie widać, aby zasady były tak restrykcyjne jak w Arabii, czy Iraku. Można dowolnie chodzić w szortach i z odkrytymi ramionami i nikt nie będzie się na nas krzywo patrzył. Jeżeli jednak chcecie odwiedzić mało turystyczną wioseczkę i chcecie, żeby lokalna ludność Was szanowała i przyjaźnie traktowała, nie chodźcie tam w strojach kąpielowych, tylko ubierzcie się trochę skromniej. Alkohol jest normalnie dostępny w hotelach i barach.

3.  Lotnisko na Zanzibarze to stan umysłu. Malutkie i słabo wyposażone, jednak jest nawet sklepik bezcłowy. Ale na lotnisku jest straszny chaos po wejściu do środka, naganiacze próbowali naciągać ludzi na pieniądze w zamian za „lepsze miejsca w samolocie”, miejsca obok siebie, poniesienie walizki, itp. Na bilecie wydrukowali inne imię, potem wołali i zmieniali, ktoś musiał płacić „mandat” (czytaj łapówkę) 15 $ za zrobienie siku przed lotniskiem bo była jakaś kolejka i nie mogliśmy jeszcze wejść do środka. W pierwszą stronę to samo, chaos podczas wypełniania dokumentów wizowych, nie wspomnę już o tym, że akurat nasze obie walizki zostały połamane, potem jeszcze iść to zgłosić na lotnisku, muszą zrobić notatkę i spisać marki walizek… jednym słowem, jeden wielki chaos, który w sumie coś w sobie miał.

4. Angielski na wyspie jest dość dobry wśród ludzi zajmujących się turystyką oraz sprzedawców. Natomiast w wioskach i w malutkich wiejskich sklepikach to standard, że nikt nie mówi po angielsku. Jednak w pewnej wiosce spotkaliśmy nauczycielkę, która super mówiła po angielsku. Opowiedziała nam trochę o szkole, sytuacji na wyspie i o tym, że nie lubi Włochów bo przychodzą do wioski w strojach kąpielowych. Mówiła też, że urodziła się na Zanzibarze i mieszka tu od 50 lat.

Pokój nauczycielski w szkole w Uroa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *