Safari w Yala. Ile kosztuje i jak samemu zorganizować?
Wyprawa jeepem w poszukiwaniu dzikich zwierząt. Super przygoda. Można wybrać safari półdniowe, całodniowe, w różnych godzinach. Zazwyczaj organizują je właściciele hosteli w miejscowościach Kataragama lub Tissamaharama, które znajdują się blisko parku Yala. W tym wpisie dowiecie się więcej o safari, ceny, organizacja, miejscowość wypadowa, zdjęcia oraz czy warto, czy nie.
Jak zorganizować samemu i skąd wyruszyć?
Najlepiej startować z miejscowości Kataragama lub Tissamaharama. Yala leży bardzo blisko nich. Na bookingu szukając noclegu można będzie zauważyć, że większość guest housów ma w ofercie wyprawę na safari. Warto poczytać opinie gości, czy safari było porządne i się podobało. Można także wcześniej skontaktować się z właścicielem guest housu, ustalić cenę i umówić się na konkretny dzień. Ja szukałam safari zarówno na bookingu razem z noclegiem jak i na innych blogach. Finalnie wybrałam guest house polecany na innym blogu. Nie będę go polecać bo uważam, że szału nie było. Nocleg średni i dość drogi a samo safari takie jak wszędzie.
My ruszaliśmy z Kataragamy. Płaciliśmy 95$ za dwie osoby za samo safari. Wybraliśmy safari półdniowe. Umówionego dnia wczesnym rankiem przyjechał po nas jeepem kierowca. Bilety do parku były już w cenie. O tak rannej porze warto zabrać ze sobą ciepłą bluzę. Nasze safari zawierało śniadanie w cenie, które zorganizował nam kierowca. My mieliśmy kilkuosobowego jeepa tylko dla nas bo tak chcieliśmy, jednak cena może być niższa jeśli jedzie się z kimś. Za safari płaciliśmy dzień przed u właścicieli.
Przebieg safari
Kierowca przyjechał po nas około 5:40, jeszcze było trochę ciemno, w Yala byliśmy około 6:35. Przed bramą do parku stały może 4 jeepy, więc nie dużo. Na terenie parku obowiązuje limit prędkości do 25 km/h a także zakaz chodzenia po parku na piechotę (z wyjątkiem terenu przy plaży, tam można wyjść).
Dostaliśmy lornetki, jeździliśmy po parku a kierowca opowiadał nam o zwierzętach, które mijaliśmy. Zatrzymywaliśmy się co jakiś czas aby popatrzeć na zwierzęta. Na starcie zobaczyliśmy krokodyle i siedzącego przy nich ptaka. Później ujrzeliśmy stado bawołów, jelenie, kolorowe pawie i mnóstwo pięknego ptactwa. Widzieliśmy na piachu ślady lamparta, jednak mimo starań kierowcy i poszukiwań nie udało się nam go zobaczyć.
Byliśmy także na plaży, w miejscu, gdzie w 2004 roku uderzyło tsunami. Tam widzieliśmy dużą jaszczurkę i gniazdo termitów.
Gdy zgłodnieliśmy kierowca przygotował śniadanie.
Przy samym wyjeździe z Yala widzieliśmy jeszcze krokodyla,
dużo małp i włochate czarne świnki, które nakarmiliśmy arbuzem.
Około 12:30 kończyliśmy safari.
Czy warto?
Na pewno nie jest to tak ekscytujące podglądanie zwierząt jak na safari w Afryce, jednak sądzę, że warto. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć lamparta.